piątek, 7 maja 2010

Historia zespołu!

W czasie wakacji 1995 roku miało miejsce jeszcze jedno ważne wydarzenie w historii grupy - udział w Przystanku Woodstock w Czymanowie koło Żarnowca. Na zakończenie bardzo udanego 1995 roku zespół otrzymał nominację do nagrody Fryderyk '95 w kategorii "Nowa twarz". Co prawda nominacja niestety nie zamieniła się w nagrodę, lecz, jak mówił w jednym z wywiadów Wojtek Powaga: "(...) stary czujesz, kompletny odlot. Zespół z piwnicy nominowany do Fryderyka!"
Jeszcze przed wakacjami 1996 ukazała się druga płyta. Dlaczego tak szybko? "Wytwórnia postanowiła pójść za ciosem. Nie chcieli, aby nazwa Myslovitz została zapomniana. Stąd ta druga płyta" - przyznał Wojtek Powaga. Płyta "Sun Machine", nagrana już w składzie powiększonym o czwartego gitarzystę Przemka Myszora, została wydana "w barwach" firmy Sony Music Polska, z którą zespół ma podpisany wieloletni kontrakt fonograficzny. Materiał, który jest na "Sun Machine", pochodzi jeszcze z sesji łódzkiej, kiedy była nagrywana pierwsza płyta. Poza tym na płycie znalazł się utwór "Good Day My Angel", znany z pierwszego albumu, w wykonaniu Iana Harrisa, a także "Memory of a Free Festival" Davida Bowiego oraz fantastyczna wersja "Historii jednej znajomości" Czerwonych Gitar. Uczciwie trzeba przyznać, że to właśnie na tej płycie znalazły się największe przeboje grupy - "Peggy Brown" oraz "Z twarzą Marilyn Monroe".
Na trzecią płytę również nie trzeba było długo czekać. Wydana w następnym (1997) roku"Z rozmyślań przy śniadaniu" to prawdziwe opus magnum zespołu. "Inspirowały nas filmy, oglądaliśmy dużo filmów" - mówił dziennikarzom Artur Rojek. Inspiracja musiała być naprawdę mocna, bo aż trzy utwory noszą tytuły filmów: "Wielki błękit", "Do utraty tchu" i "Myszy i ludzie". Te filmy to klasyki, a kompozycje też do przeciętnych nie należą. Na krążku znajduje się aż 17 utworów, a dodatkowo na poszerzonej wersji albumu wydanej wiosną 1998 roku znalazł się jeszcze utwór "To nie był film". Narratorem tego utworu jest młodociany morderca, opisujący swoją drogę do przestępstwa. Utwór, którego tekst napisał Przemek Myszor, wywołał prawdziwą burzę. Doszło do kuriozalnej sytuacji, że stacje radiowe i telewizyjne, zaangażowane w "czarne marsze", nie prezentowały tego utworu, jakoby namawiającego do morderstwa. "To było totalne nieporozumienie. Chcieliśmy pokazać, jak nie powinno się odbierać takich filmów, jak "Urodzeni mordercy"" - mówili potem muzycy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz